Nie od dziś wiadomo, że do Polski sprowadza się co roku setki tysięcy używanych aut z Europy. Z jednej strony auta na Zachodzie są bardziej zadbane niż u nas, z drugiej, znaczna większość ma przekręcone liczniki. Czy to dalej ma sens, przy założeniu, że polski rynek jest już w dużej mierze nasycony? W wielu przypadkach tak. Czy warto kupić takie auto? Tak, ale tylko w kilku wypadkach.
Pierwszy wypadek to wtedy, kiedy kupujemy uszkodzone auto. Dlaczego? Tu decyduje prawo kosztów. Jeśli samochód jest uszkodzony to może nie opłacać się go naprawiać w Niemczech lub innych krajach o wysokiej robociźnie (np. Szwecja…), ale być może opłaca się go naprawić w Polsce. W związku z tym możemy kupić lekko puknięte lub uszkodzone mechanicznie auto za 60-70% jego wartości, naprawić za kolejne 20% wartości i mamy auto zakupione za 80-90% swojej wartości. Uwaga – trzeba umieć dobrze oszacować koszty napraw – najlepiej dokonać tego wspólnie z warsztatem i doliczyć jeszcze 30-50% do kwoty, która wyjdzie – na wszelki wypadek.
Drugi rodzaj aut, które warto kupić za granicą to pięknie utrzymane egzemplarze. Oczywiście, są one dużo droższe niż w Polsce, dlatego nikt ich raczej „w ciemno” nie sprowadza. Potem może być trudno znaleźć klienta. Takie auta najczęściej są sprowadzane na zamówienie. Kosztują zwykle od 100 do 130% typowego egzemplarza w Polsce.
Trzecią grupą są auta w nietypowych konfiguracjach lub sprzedawane na wybrane rynki. Np. niektóre Mercedesy w latach 90. w ciekawych wersjach były sprzedawane tylko na rynki południowe. Z kolei w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech są auta, które nie były dostępne w innych krajach EU. Dalej, do tej grupy należą również bogato wyposażone wersje niektórych aut, jakich w Polsce jest bardzo mało, np. limitowane wersje Peugeotów.
Czwarta grupa to klasyki, które są generalnie znacznie lepiej utrzymane w Europie Zachodniej niż u nas. Właściwie można tę grupę podciągnąć pod grupy numer jeden i dwa. Warto sprowadzić klasyka do remontu w Polsce, jak i ładnie zachowany egzemplarz. Przy czym w tym drugim przypadku ceny nie są niskie. Ale ze względu na małą podaż w Polsce może to być jedyne wyjście.
Piąta grupa to diesle, których Europejczycy w niektórych państwach/miastach pozbywają się, w zależności od lokalnych przepisów. Można naprawdę w dobrej cenie (ale nie okazyjnej) upolować dobry egzemplarz. W Polsce ograniczeń dla diesli nie ma na razie, więc nie ma też przeszkód do korzystania z tego rodzaju napędu.
I ostatnia szósta grupa – modele niepopularne, czyli tzw. okazyjne. Spójrzmy prawdzie w oczy: nie da się okazyjnie kupić np. Volkswagena Passata czy Audi A6. Ale co innego już np. starsze Fiaty, np. Stilo, modele Renault, czy Citroena. Do tej grupy zaliczyć można także wersje niepopularne lub uznawane za usterkowe. Problem w tym, że i u nas te same modele mają najczęściej niskie ceny – więc w każdym przypadku trzeba kalkulować koszty oddzielnie.
Reasumując: nie ma czegoś takiego jak „nieuszkodzona okazja z zagranicy”. Aktualnie koszty transportu i obsługi biurokracji, zarówno polskiej, jak i zagranicznej, są na tyle duże, że nie ma fizycznie możliwości kupić ładnego auta w okazyjnej cenie sprowadzonego z zagranicy. Warto pamiętać, że ładne i sprawne auta kosztują w Europie Zachodniej wyraźnie więcej niż w Polsce, natomiast uszkodzone są tańsze – dlatego, że koszt ich przywrócenia do porządku jest na tyle wysoki, że jest to nieopłacalne w krajach o wysokich kosztach pracy. W Polsce koszty pracy również dramatycznie rosną, więc raczej nie będzie to także opłacalne w Polsce, chyba że robimy dla siebie. Auto z zagranicy musi więc kosztować więcej niż krajowe jeśli jest zadbane.